Drukuj

 

 

Książka retro

 

Pod hasłem "Książka retro" Leonard Turkowski opublikował w latach 1977-1985 ok. 100 felietonów w miesięczniku "Warmia i Mazury". Felietony były efektem bibliofilskiego hobby. Poniżej jeden tekst, ale będzie więcej.

 

Brockhaus

Cudowny świat rzeczy i zjawisk, wspaniała suma wiedzy ludzkiej, zawarta w encyklopediach. Współczesny człowiek omal żyć bez nich nie może. Polskie encyklopedie musiałyby mięć milionowe nakłady, gdyby wydawnictwa chciały i mogły sprostać zapotrzebowaniu.

Mam szczęście posiadać w swym księgozbiorze jedną encyklopedyczną pozycję z końca XVIII wieku i to z Francji, którą można traktować jako ojczyznę encyklopedii. Rzecz to arcyciekawa i cenna - wielotomowy "Dictionnaire universel de la géographie commerçante", czyli uniwersalny słownik geografii handlowej, opracowany w r. 1788 przez J. Peucheta. Jakaż kolosalna kopalnia wiedzy o XVIII-wiecznym świecie!

Lecz ja z kilkunastu swych pozycji encyklopedycznych najchętniej biorę do ręki jednego ze słynnych Brockhausów - tego mianowicie, którym posługiwali się światli ludzie w miejscu i czasie mego przyjścia na świat. Czynię to nie tylko z sentymentu dla owej epoki, lecz także dlatego, że mnie z różnych względów szczególnie interesuje zabór pruski, a w związku z tym w ogóle wiek XIX oraz przełom wieków XIX i XX.

Mój 17-tomowy "Konversatuons-Lexikon" Brockhausa jest czternastym wydaniem - jak podaje wydawca nowoopracowanym, zrewidowanym, jubileuszowym wydaniem z lat 1901-1904. Jubileuszowym, bo ukazało się tuż przed stuleciem słynnej lipskiej firmy wydawniczej, przypadającym na rok 1905.

Polska przedstawia się w tym leksykonie interesująco. Jest oczywiście takie hasło i wiele innych "polskich" haseł. Można pośród nich znaleźć większość polskich miast ze wszystkich zaborów, polskie ziemie i rzeki, polską literaturę i sztukę. Jest w nim dużo o wielkich Polakach, poczynając od Kochanowskiego, Krasickiego i Mickiewicza, poprzez Matejkę i Siemiradzkiego, poprzez obu braci Śniadeckich aż do królów polskich: Sobieskiego i wszystkich Bolesławów. O każdej z tych i innych postaci napisano więcej niż w ostatniej 4-tomowej encyklopedii polskiej.

Wiadomo, że nauka niemiecka zawsze starała się pomniejszać wszystko co polskie. Ale Brockhaus sili się miejscami na jaki taki obiektywizm - zapewne tak wypadało postępować w encyklopedii. Nie waha się ona mówić o polskich przejawach życia Warmii i Mazur, nie waha się podać hasło Wielkopolska (Grosspolen), nie waha się dawać szczegółowych danych o polskim państwie, narodzie, języku itd. Oczywiście, nie szczędzi i bałamuctw różnego rodzaju. Na przykład w jednym i drugim miejscu nazywa Mazurów plemieniem polskim, a pośród polskich dialektów podaje i dialekt mazurski. Lecz gdy ludność Prus Wschodnich dzieli według kryteriów mowy macierzystej - wymienia Niemców, Litwinów, Polaków i Mazurów, jakby ci ostatni nie byli tez Polakami.

Różni się jednak ta encyklopedia od owych Brockhausów, które wychodziły później, w czasach hitlerowskich. Były to księgi całkowicie polakożercze. Lecz na wykazywanie ich fanatyzmu i bałamuctw dziś już właściwie szkoda czasu.

Warmia i Mazury, czerwiec 1978